Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz: skatowali 25-latka. Napastnikom grozi teraz dożywocie

Paweł Szeliga
- Jestem najwyższy w okolicy, nikogo się nie boję. Uciekałem widząc ich wściekły wzrok - mówił Maciej W.
- Jestem najwyższy w okolicy, nikogo się nie boję. Uciekałem widząc ich wściekły wzrok - mówił Maciej W. Przemysław Malisz
Dwaj sądeczanie skatowali kolegę, jeden z nich trzykrotnie ugodził go nożem i omal nie uśmiercił. Obu napastników w środę oskarżono o rozbój. Grozi im od ośmiu lat więzienia do dożywocia.

26-letni Maciej W. z Jamnicy przez prawie pół kilometra uciekał przed oprawcami. Dopadli go niedaleko sklepu w Zawadzie. Powalili uderzeniem butelki w głowę. Potem jeden z nich ugodził go nożem w plecy i klatkę piersiową. - Czułem, jak z wypływającą krwią uchodzi ze mnie życie - opowiadał "Krakowskiej" Maciej W. Stracił półtora litra krwi. Cudem przeżył ten atak.

Sądecka prokuratura oskarżyła o to dwóch 23-latków, Mateusza P. i Adriana B. Obaj do 25 czerwca 2014 r. byli kolegami Macieja W. Tego dnia ich przyjaźń definitywnie się skończyła.

Masakra pod sklepem

Maciejowi W. przed północą skończyły się papierosy. Zamówił taksówkę, chciał zrobić zakupy na stacji benzynowej. Gdy czekał na poboczu drogi, minął go samochód. Zatrzymał się z piskiem opon i zawrócił. Wybiegło z niego dwóch 22-latków. Z byłą dziewczyną jednego z nich Maciej właśnie się związał. Jest najwyższy we wsi, ma prawie dwa metry, więc normalnie by się ich nie bał. Twierdzi jednak, że przeraziła go wściekłość w ich oczach.

Rzucił się do ucieczki. Biegł pół kilometra w kierunku domu znajomej sąsiadki. Na trawniku Adrian B. uderzył go butelką w głowę, a potem przytrzymywał, gdy Mateusz P. dźgał go długim nożem. Ostrze przebiło opłucną i złamało żebro. - Zięć próbował ręcznikami tamować krwawienie, ale zewsząd tryskała krew - opowiada sąsiadka Macieja W. - Przerażony powiedział do mnie: mamo, on umrze zanim przyjedzie karetka. - Biegli uznali, że gdyby nie szybka pomoc, to mężczyzna prawdopodobnie by zmarł - mówi Waldemar Starzak, prokurator rejonowy w Nowym Sączu. - Doszło bowiem do masywnego krwotoku wewnętrznego i zewnętrznego. Maciej W. stracił dużo krwi.

Życie ofierze napaści uratowali lekarze z sądeckiego szpitala. Trafił na stół operacyjny, gdzie zszyto poszarpane naczynia i mięśnie. W trakcie trwającej dwie i pół godziny operacji policjanci zatrzymali napastników. Siedzieli w samochodzie. Mieli przy sobie wart 300 złotych telefon skradziony ofierze. Wydmuchali po promilu alkoholu. - Lekarze uprzedzili nas, że Maciek może nie dożyć do rana - mówiła "Krakowskiej" jego dziewczyna Ewelina. - Zrobili mu prześwietlenie kręgosłupa, żeby się upewnić, czy ostrze nie uszkodziło rdzenia kręgowego. Na szczęście przeszło dwa centymetry obok kręgosłupa. Dzięki temu Maciek nie wylądował na wózku inwalidzkim.

Od momentu zatrzymania obaj podejrzani są w areszcie. Według śledczych działali z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia. Jest to traktowane na równi z usiłowaniem zabójstwa. Za popełnienie takiego przestępstwa grozi nie mniej niż osiem lat więzienia, choć sąd może skazać sprawców nawet na dożywocie.

Mateusz P. nie przyznał się do zamiaru zabójstwa. Twierdził, że chciał tylko postraszyć Macieja W. Prokuratura nie dała jednak wiary tym tłumaczeniom. - Postraszyć można słownie - uważa prokurator Waldemar Starzak. - Trudno jednak przyjąć, żeby zadawanie człowiekowi ciosów nożem miało taki charakter. Zwłaszcza, że ostrze kierowano w miejsca, w których znajdują się ważne dla życia organy.

Mateusz P. przyznał, że nóż należał do niego. Swoje zachowanie tłumaczył stanem upojenia alkoholowego. Natomiast Adrian B. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.

Wszystko przez zazdrość?

Według prokuratury pomiędzy tą trójką znajomych kilka dni wcześniej doszło do poważnej scysji. Feralnej nocy miała miejsce kumulacja agresji, która omal nie doprowadziła do śmierci Macieja W. Nie wiadomo, o co konkretnie poszło, choć sama ofiara napaści twierdzi, że przyczyną była zazdrość o dziewczynę, która się z nim związała.
- Kiedyś zadawałem się z tymi chłopakami, ale wyszedłem z tego towarzystwa, bo chciałem normalnie żyć - wyznaje Maciej W. Od początku obawiał się, że sprawa brutalnego ataku na niego zakończy się niskim wyrokiem.

Gdy aresztowano Mateusza P. i Adriana B., postawiono im zarzut narażenia ofiary na niezbezpieczeństwo utraty życia i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Prawie umarł na ziemi

- Nie można wykluczyć, że w trakcie prowadzonego śledztwa kwalifikacja czynu zostanie zmieniona - sugerowała w lipcu 2014 r. rzeczniczka nowosądeckiej policji Iwona Grzebyk-Dulak. W to, że do tego dojdzie, nie wątpiła dziewczyna Macieja W. W rozmowie z "Krakowską" podkreślała, że jej chłopak dostał w szpitalu osiem jednostek krwi, po 500 ml każda. Przetoczono mu także osocze, ponieważ własnego już nie miał. - Był już dosłownie jedną nogą na tamtym świecie - uważa Ewelina.

Obaj 23-latkowie będą prawdopodobnie w areszcie czekać na proces. Stosowanie takiego środka zapobiegawczego jest uzasadnione między innymi ze względu wysoką karę grożącą za przestępstwo, o które zostali oskarżeni.

Na ich niekorzyść przemawia opinia biegłych. Nie doszukali się oni bowiem żadnych przesłanek przemawiających za tym, by w chwili popełnienia czynu mężczyźni mieli ograniczoną lub zniesioną poczytalność.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto