Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz: stolarnia spłonęła, bo strażacy byli za późno?

Paweł Szeliga
Z nowej hali stolarni zostały zgliszcza. Wczoraj budowlańcy mieli tam kłaść płytki. Jeszcze nie wiadomo, co było przyczyną pożaru
Z nowej hali stolarni zostały zgliszcza. Wczoraj budowlańcy mieli tam kłaść płytki. Jeszcze nie wiadomo, co było przyczyną pożaru Fot. paweł szeliga
Była godz. 3 nad ranem, gdy spod dachu stolarni przy ul. Rodziny Stabieckich zaczęły wydobywać się płomienie. Właściciel zakładu zadzwonił po strażaków i z przerażeniem obserwował, jak ogień ogarnia coraz większą część budynków.

- Trzy razy dzwoniłem do straży pożarnej, w końcu dyżurny rzucił słuchawką - twierdzi zdenerwowany Jacek Naj-duch. Przekonuje, że pomoc przyszła za późno, zwłaszcza, że strażacy mieli do niego rzut beretem. Od komendy to raptem 3 kilometry.

Dyżurny wysłał do akcji aż 13 wozów strażackich. Część z nich docierała do pożaru od ul. Lwowskiej, część jechała górą, od strony ul. Chruślickiej. Było nerwowo, ponieważ zaledwie kilkadziesiąt metrów od płonącej stolarni stoją dwa domy mieszkalne.

Ogień strawił budynek stolarni, w którym produkowano pamiątkowe drewniane kasetki, np. na zegarki. Nie oszczędził też nowej hali o powierzchni 150 metrów kwadratowych. Właśnie na wczoraj zaplanowano położenie tam płytek. Hala miała być otwarta w tym tygodniu.

- Straciłem budynki, maszyny i materiał - wylicza Jacek Najduch. Straty oszacował na 350 tys. zł. Raczej ich nie odzyska, bo obiekty nie były ubezpieczone. Zatrudniał od trzech do 10 osób. Nie wie, co z nimi będzie.
Brygadier Paweł Motyka, zastępca komendanta PSP w Nowym Sączu, zapowiedział, że dziś przeanalizowane zostaną zapisy GPS ze strażackich samochodów. Pozwolą odpowiedzieć na pytanie, którędy jechały auta skierowane do akcji. Już ustalono, że dojazd trwał 14 minut. Zgłoszenie przyjęto bowiem o godz. 3.09. Minutę później dyżurny dał polecenie wyjazdu.

Pierwsze wozy były na miejscu o godz. 3.23. - Osobie, która zgłasza pożar, czas się dłuży - wyjaśnia Paweł Motyka. - Jest zdenerwowana, często mówi niewyraźnie. Dyżurny mógł nie zrozumieć, na jakiej ulicy się pali. Na ewentualne błędy składa się więc wiele czynników.

Brygadier Motyka nie przeczy, że być może w środku nocy strażacy powinni szybciej dotrzeć do pożaru. Niczego jednak nie przesądza przed zbadaniem tej sprawy. O wynikach kontroli poinformujemy niezwłocznie.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowysacz.naszemiasto.pl Nasze Miasto