Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bohater, ofiary i bestie. 80 lat temu w Chełmnie nad Nerem ruszyła doświadczalna machina zagłady

Aleksandra Polewska-Wianecka
Aleksandra Polewska-Wianecka
Dziś druga część opowieści o obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem, znanym też jako Kulmhof. Historycy mówią, że wielkopolski Kulmhof to zapomniany wstęp do zagłady, zapomniany początek ludobójstwa. A wszystko zaczęło się tam 80 lat temu.

Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka – powtarzał Stalin. Mówienie o obozach zagłady w kategoriach ściśle historycznych, choć niewątpliwie nie do przecenienia, brzmi niestety równie sucho co statystyka. Dopiero relacje pojedynczych osób oddają istotę prawdy tamtych wydarzeń.

Człowiek jest mocny

Z Michałem P., Żydem, który uciekł z obozu w Chełmnie, wkrótce po zakończeniu wojny rozmawiała Zofia Nałkowska. Jego wstrząsającą relację o pobycie tam, zawarła później w swoim słynnym zbiorze „Medaliony”, w opowiadaniu pt. „Człowiek jest mocny”. Oto jego fragment.

Mieszkałem w Ugaju, pracowałem u Niemców. Zaprowadziłem do samochodu mojego ojca i moją matkę, później zaprowadziłem moją siostrę i jej pięcioro dzieci. I mojego brata z żoną i z trojgiem dzieci. Chciałem pojechać ochotniczo z rodzicami, ale mi nie pozwolili. Mieli do tego powody. Pracowałem wtedy przy rozłożeniu starej stodoły z polecenia komitetu żydowskiego w Ugaju, więc nie byłem w spisie kiedy wywozili Żydów z Koła. Niektórzy się bali. Wtedy Siuda, żandarm wojskowy z polskich volksdeutscheów powiedział im: Nie bójcie się, zawiozą was na stację Barłogi, a stamtąd pojedziecie dalej na roboty. Więc się nie bali. Niektórzy nawet sami chcieli jechać. Żydów z Koła wywozili przez pięć dni. Na końcu wywieźli Żydów chorych, ale szoferom kazali jechać z nimi wolno i ostrożnie

.

Człowiek jest mocny, może jeszcze dobrze popracować

Na początku stycznia 1942 roku zabrali mnie w Ugaju, razem z czternastoma innymi Żydami na posterunek żandarmerii

– kontynuował Michał P. –

Na drugi dzień zajechał samochód ciężarowy z Izbicy i w tym samochodzie było piętnastu Żydów z Izbicy. Załadowali nas razem z nimi i zawieźli do Chełmna. Wszyscy w tym samochodzie to byli ludzie silni, zdolni do najcięższej pracy. Pałac wtedy jeszcze tam stał.

[Później Niemcy wysadzili go w powietrze razem z dwoma krematoriami – przypis autorki.]

Byłem ciekawy, jak to wygląda, ale nam patrzeć nie dali. Kiedy samochód wjechał w drugi dziedziniec, odsunąłem płachtę i zobaczyłem, że na ziemi leżą używane ludzkie łachmany. Już wiedziałem, co się dzieje. Z samochodu przepędzili nas do piwnicy, poganiali kolbami. Na ścianie było napisane po żydowsku: Kto tu przychodzi, każdy ma śmierć. Na drugi dzień zawołali mnie na górę, żeby wynosić z innymi ubrania. W dużym pokoju były rzucone na podłogę różne łachy mężczyzn i kobiet, palta i buty. To trzeba było przenosić do drugiego pokoju, a tam już leżało tego!… Buty układaliśmy w osobną stertę. W tym pierwszym pokoju, gdzie rozbierali się Żydzi stały dwa piece, dobrze napalone. Było ciepło, żeby się chcieli łatwo rozbierać. W piwnicy okna były zabite deskami, ale jak jeden drugiego podsadził, można było przez szparę coś widzieć. Niemcy wyganiali ludzi przez ganek tylko w bieliźnie, to oni nie chcieli wychodzić na mróz bez ubrania. Zobaczyli już co jest, zaczęli się cofać, wtedy Niemcy ich bili i wpędzali do auta. Ci, co przychodzili do piwnicy z pracy na noc, powiedzieli, że w lesie zakopują ludzi uduszonych. Wtedy się podałem do pracy w lesie, myślałem, że z lasu można uciec. Zabrali nas trzydziestu do samochodu, zawieźli do lasu Żuchowskiego, dali łopaty i kilofy. O ósmej rano przyjechał pierwszy samochód z Chełmna. Kto pracował w rowie, nie wolno było obrócić się do samochodów, nie dali patrzeć. Ale widziałem. Niemcy jak otworzyli drzwi, odskoczyli od auta. Ze środka szedł ciemny dym. W miejscu gdzieśmy stali nie czuć było żadnego zapachu. Potem weszło do auta trzech Żydów i oni wyrzucali trupy na ziemię. W aucie leżały one jedne na drugich, prawie do połowy wysokości. Niektóre trzymały się w objęciu. Takim, co jeszcze żyły, Niemcy strzelali w tył głowy. Po wyrzuceniu trupów auto odjeżdżało do Chełmna. Potem dwóch Żydów podawało trupy dwóm Ukraińcom. Oni byli w ubraniu cywilnym. Wyrywali obcęgami złote zęby trupom, z szyi im ściągali woreczki z pieniędzmi, z rąk zegarki, obrączki z palców. Obszukiwali trupy bardzo, aż do obrzydliwości. Do tego czasu robili to we trzech, ale akurat tego dnia jednego z nich przy ładowaniu wepchnęli razem z Żydami do gazowego auta. Krzyczał, ale inni także krzyczeli, tak, że się Niemcy nie połapali. I tak udusił się z tymi Żydami co ich miał rewidować. Jak auto przyszło do lasu, to tego Ukraińca rozpoznali i bardzo go chcieli odratować, robili mu sztuczne oddychanie, ale już nie pomogło. Niemcy sami nie rewidowali trupów, ale zawsze dobrze patrzyli Ukraińcom na ręce, a co tamci znaleźli, Niemcy wkładali do osobnej walizki. Bielizny trupom nie kazali już zdjąć. Po obszukaniu trupów kładliśmy je do rowów, na przemian, jeden głową przy nogach drugiego, bardzo ciasno, żeby się dużo zmieściło. Wszystkie zwrócone twarzą do dołu. Im wyżej tym rów był szerszy. […] W trzech, czterech metrach rowu mieścił się tysiąc trupów. Do lasu przyjeżdżał transport uduszonych dziennie trzynaście razy. W jednym samochodzie szło na raz do dziewięćdziesięciu. […] Od początku namawiałem się z drugimi aby uciec, ale ludzie byli za bardzo przygnębieni. Praca nasza trwała cały dzień, póki się nie ściemniło. Przy pracy bili nas, żeby to szło prędzej. Jak który za wolno pracował, to kazali mu się położyć twarzą do dołu na trupach i strzelali mu z rewolweru w tył głowy. (…) Jednego dnia, to był wtorek, z trzeciego samochodu, który przyjechał tego dnia z Chełmna, wyrzucili na ziemię zwłoki mojej żony i moich dzieci. Chłopiec miał siedem lat, dziewczynka cztery. Wtedy położyłem się na zwłokach mojej żony i powiedziałem żeby mnie zastrzelili. Nie chcieli. Niemiec powiedział: Człowiek jest mocny, może jeszcze dobrze popracować! I bił mnie drągiem dopóki nie wstałem. Tego wieczora powiesiło się w piwnicy dwóch Żydów. Chciałem się też powiesić, ale odwiódł mnie człowiek pobożny

.

Bohaterstwo Stanisława Kaszyńskiego

W 1941 roku Stanisław Kaszyński, wcześniej wieloletni sekretarz gminy Chełmno, miał 36 lat. Był urodzonym społecznikiem: piastował funkcję komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej, działał w Kole Gminnym Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, a wspólnie z żoną prowadził stworzony przez siebie amatorski zespół teatralny. Choć po wybuchu II wojny światowej i wprowadzeniu okupacji niemieckiej, Kaszyńskiego usunięto z funkcji sekretarza gminy, nadal mógł pracować w gminie jako jeden z nielicznych Polaków. W tym też okresie Kaszyński zainteresował się tworzonym w Chełmnie przez SS – Hauptsturmführera Herberta Langego obozem dla Żydów i zaczął gromadzić informacje na jego temat. Nie zachowały się dokumenty potwierdzające przynależność Stanisława Kaszyńskiego do struktur Polskiego Państwa Podziemnego działających w Wielkopolsce Wschodniej, ale jego działalność potwierdzają relacje i wspomnienia szefa okręgowej komórki wywiadowcze ZWZ-AK Zygmunta Walter-Jankego do którego docierały meldunki Kaszyńskiego oraz załącznik z 6 lutego 1942 załącznik pt. Sprawy żydowskie do części gospodarczej raportu z Okręgu Łódzkiego ZWZ-AK kryptonim „Kreton” przekazany do Biura Informacji i Propagandy KG AK w Warszawie. Załącznik ten informował o szczegółach eksterminacji Żydów, Romów i Sinti na terenie SS-Sonderkommando Kulmhof, a źródłem informacji miał być jak podaje meldunek – pracownik gminy, człowiek zaprzysiężony. Prawdopodobnie z własnej inicjatywy Stanisław Kaszyński podjął również w styczniu 1942 próbę zawiadomienia międzynarodowej opinii publicznej o ludobójstwie w Chełmnie nad Nerem. O działalności SS-Sonderkommando Kulmhof chciał poinformować listownie Międzynarodowy Czerwony Krzyż w Szwajcarii, a być może także szwajcarską placówkę dyplomatyczną. W nieznanych okolicznościach list Kaszyńskiego został przejęty przez gestapo. Stanisław Kaszyński został aresztowany w styczniu 1942 i uwięziony w piwnicy pałacowej w Chełmnie. Zginął zastrzelony podczas próby ucieczki, prawdopodobnie 2 lub 3 lutego 1942. W ramach dalszych represji, w lutym 1942 aresztowano jego ciężarną żonę, którą przetrzymywano kolejno w aresztach przy ul. Gdańskiej i Sterlinga w Łodzi, gdzie została zamordowana. Czworo żyjących jeszcze dzieci Kaszyńskich, do dziś nie wie gdzie została pochowana ich matka ani czy matka została zamordowana przed porodem czy po nim, a jeśli po nim, to co stało się z jej dzieckiem.

Tragiczne losy sióstr Franza Kafki

Franz Kafka, jeden z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, miał trzy młodsze siostry: Gabriele zwaną Elli, Valerie nazywaną Valli i Ottillie nazywaną Ottla. Podobnie jak ich starszy brat dziewczynki przyszły na świat i wyrastały w Pradze. Z powodu dużej różnicy wieku przyszły pisarz nie bawił się zbyt często ze siostrami. Co roku natomiast, w dniu urodzin rodziców, Franz tworzył inscenizacje teatralne, w których Gabriele, Valerie i Ottillie grały, a on był reżyserem. Zwyczaj ten stał się tradycją rodzinną na długie lata. Siostry Kafka ponoć bardzo się między sobą różniły, jednak mimo tego, każda z nich miała sobie coś z Franza. Gabriela wyszła za Karla Hermanna i urodziła trójkę dzieci. W czasie II wojny światowej trafiła do łódzkiego getta, a stamtąd do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem, gdzie miała zginąć w 1942 roku. Valerie wyszła za Josepha Pollaka, urodziła dwie córki i po wybuchu wojny podzieliła los Gabrieli. Najmłodsza Ottla, która miała z Franzem najsilniejszą więź, została żoną Josefa Davida i matką dwóch córek. Podczas wojny najpierw znalazła się w getcie w Terezinie, a później w KL Auschwitz gdzie zginęła w 1943 roku. Franz zmarł w 1924 roku w sanatorium w Kierling z powodu postępującej gruźlicy.

Bohater, ofiary i bestie. 80 lat temu w Chełmnie nad Nerem r...

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na konin.naszemiasto.pl Nasze Miasto