Przypomnijmy, że w ubiegłą środę blisko 200 osób protestowało przez Urzędem Gminy w Blizanowie przeciwko planowanej budowie olbrzymiej fermy drobiu w okolicach Brudzewa. Na transparentach można było przeczytać hasła - "Stop fermie, chrońmy nasze zdrowie", "Chcemy zdrowia i rozwoju, a nie smrodu i gnoju", czy "Ich zysk, nasz smród".
W Brudzewie ma powstać ogromna ferma drobiu. W ciągu roku ma odbywać się na niej chów prawie 10 milionów sztuk. Mieszkańcy uważają, że sąsiedztwo przemysłowej hodowli skazuje kilkuset mieszkańców wsi Brudzew, Korab oraz Lipe na życie w nieustannym smrodzie i hałasie. Podczas protestu jeden z mieszkańców miał żal do posłów Prawa i Sprawiedliwości, że nie przybyli, aby ich wesprzeć. Zarzucił im bezczynność wobec ludzkiej krzywdy.
- Rozumiem problem społeczności lokalnej, ale nie mogłem być na tej pikiecie. Obowiązuje mnie nie tylko regulamin Sejmu, ale też zwykła uczciwość wobec wyborców. Pracujemy na rzecz wszystkich mieszkańców - wyjaśniał podczas poniedziałkowej konferencji swoją absencję Jan Mosiński.
Przypomniał również, że swoje stanowisko wobec tej inwestycji poseł Jan Mosiński przedstawił w maju br. na łamach "Ziemi Kaliskiej".
- Osobiście jestem przeciwnikiem budowy tak dużych kurników - cytował swoją wypowiedź poseł PiS. - Tego rodzaju duże inwestycje wzbudzają sprzeciw lokalnych społeczności. Mnie to nie dziwi biorąc pod uwagę uciążliwy wpływ na środowisko i otoczenie. Z drugiej strony, takie fermy dają miejsca pracy. Jak wybrnąć z takiej sytuacji i spowodować, że obie strony będą usatysfakcjonowane?
Tłumaczył wówczas, że trwają prace nad ustawą odorową. Ale dziś podkreślił, że budzi ona sprzeciw wielu środowisk rolniczych.
- Ustawa odorowa jest wpisana do agendy prac rządowych w 2020 roku. Zakłada on, że nowe budynki inwentarskie i fermy będą mogły powstawać w odległości nie mniejszej niż 200 metrów od gospodarstw w przypadku małych zakładów, natomiast duże zakłady będą musiały być oddalone co najmniej o 500 metrów od zabudowy - wyjaśniał parlamentarzysta podczas konferencji.
Zaznaczył, że tereny, na których ma powstać ferma to grunty rolne, wyłączone z planu zagospodarowania przestrzennego.
- Wójt i różnego rodzaju instytucje jak Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Powiatowy Inspektorat Sanitarny poza ewentualnie zaopiniowaniem raportu o oddziaływaniu na środowisko nic więcej nie mogą. Rolnik sprzedał ten grunt inwestorowi i na tym zarobił - tłumaczył Jan Mosiński. - Jestem po rozmowach z tymi instytucjami i niestety nie ma podstaw prawnych, żeby zakwestionować raport oddziaływania na środowisko. Jeżeli wykonawca inwestycji spełni wszystkie wymogi wskazane przez raport to instytucje nie mają za wiele do zrobienia. Nie chcę okłamywać mieszkańców tych miejscowości. Pozostaje wyłącznie opór społeczny, do którego wcale nie nawołuję.
Dodał na koniec, że negatywną opinię dotyczącą inwestycji może wydać wójt gminy. Wtedy jednak inwestor będzie mógł odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. A tam inwestor zapewne wygra.
Polub nas na FB
Widzisz wypadek? Coś cię zaniepokoiło? Chcesz się czymś pochwalić?
Pisz do nas na: [email protected]
lub zostaw nam wiadomość na facebooku
Obserwuj nas także na Google News
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?